Pojęcie “dieta” jest bardzo stare. W starogreckim języku oznacza “styl życia”. Obecnie przez większość z nas uznawane jest jako coś złego, nieprzyjemnego, coś czego nie chcemy. Przyznaj, że sama/sam słyszałaś/łeś po odmowie zjedzenia np. ciasta” Co, na diecie jesteś?!” albo “ Ona/on nie je, bo jest na diecie”. Irytują mnie takie komentarze, bo to, że czegoś nie jem bo np. nie mam na to ochoty albo zwyczajnie “przekroczyłam swój limit na dzisiaj” wcale nie oznacza, że w innych okolicznościach tego ciasta nie zjem. Ludzie z góry zakładają, że dzieje Ci się krzywda, bo nie jesz tego ciasta. Tak jakby od tego czy zjesz to ciasto czy nie zależało Twoje szczęście. Jakby to było miarą jakości Twojego życia.Wręcz czuć namacalne współczucie dla Twojej sytuacji. Co ciekawe najczęściej mówią to ludzie, którzy sami borykają się z nadwagą i przeszli w swoim życiu nie jedną dietę.
Zaczynamy dietę, co na to nasz mózg?
Przejście na dietę, bo np. chcemy zrzucić parę kilo nadwagi, kojarzy się nam z przysłowiowym liściem sałaty popijanym wodą. Wiecznym uczuciem głodu i krzywdą, że nie możemy jeść swoich ulubionych ciasteczek. W rzeczywistości nie moglibyśmy tak funkcjonować, musimy dostarczać organizmowi wszystkich niezbędnych substancji odżywczych, czego zapewne liść sałaty nie zapewni. Najzwyczajniej w świecie nie mielibyśmy wtedy siły do pracy, chęci do życia, a w ostateczności zdrowia.
Nasz mózg codziennie i natrętnie będzie nam “podpowiadał”, że nic nie powinniśmy zmieniać w swojej diecie, że dobrze jest tak jak jest i po co się męczyć? Znajdzie setki powodów, aby tylko wytłumaczyć dlaczego NIE powinniśmy być na” tej diecie”. Dlaczego? To proste, mózg to hedonista, najzwyczajniej w świecie robiłby tylko tyle, aby przetrwać, niezbędne minimum, nic ponadto, żadnej dodatkowej energii. Tak jest mu wygodnie. A skoro my chcemy coś zmienić, wprowadzić zmiany w sposobie żywienia on będzie temu przeciwny. Dla niego to nowa ścieżka, którą po prostu nie chce mu się podążać.
Ot, cała filozofia procesu odchudzania. Stoczenie bitwy sam ze sobą. Tak proste i tak skomplikowane.
Człowiek a jego dieta
Człowiek od bardzo dawna zdawał sobie sprawę z zależności pomiędzy sposobem żywienia a stanem zdrowia. W 1689 roku Jakub Kazimierz Haura w słynnym trakcie “Skład abo skarbiec znakomitych sekretów oekonomiey ziemianskiey” wspominał o bolesności żołądka i co go wywołuje. Najbardziej zapadło mi w pamięć: ” ze złego i niedowarzonego Piwa, którego się trzeba strzec”. A tak na poważnie, to na przełomie XIX i XX wieku nastąpił wzrost zainteresowania sposobem żywienia w stanach chorobowych. Ówczesna wiedza na temat szkodliwości jedzenia była dość zaawansowana, co ciekawe już wtedy uznano szkodliwość soli i alkoholu, oraz zalecano umiarkowane spożycie mięsa. Więc dlaczego dzisiaj nie patrzymy na jedzenie jak na lekarstwo?
Skoro “dieta” to styl życia to musi ona być jak najlepsza. Bo czy nie każdy z nas pragnie, aby nasze życie było jak najlepsze? Dieta nie może składać się ze śmieciowego, przetworzonego jedzenia. Nie traktujmy swojego żołądka jak śmietnika. W końcu jesteśmy tym co jemy. Musimy zdać sobie sprawę, że to co jemy ma ogromny wpływ na funkcjonowanie naszego organizmu. Odpowiednie żywienie wspomaga organizm w chorobie, wpływa na łagodzenie jej objawów i pomaga w powrocie do zdrowia. Nasza dieta wpływa na nasze samopoczucie i funkcjonowanie.
Fundamentalne znaczenie ma nasza relacja z jedzeniem. To my decydujemy co jemy i kiedy jemy. To my rządzimy jedzeniem, a nie ono nami. Zdrowe odżywianie wcale nie jest nudne i nie oznacza, że chodzimy głodni.
Jakoś nigdy nie przyszło mi do głowy, że to co jem to moja dieta.
Świetny artykuł. Joana